Zagłoba mruga znacząco, czyli o korzyściach z czytania Sienkiewicza

2016/05/18

Autodestrukcja. Masochizm. Pęd do katastrofy. Zanik instynktu samozachowawczego. Skąd ja, u licha, znam tę atmosferę?! – zachodzę w głowę od ładnych paru miesięcy.

PiS, Kukiza i Korwina wspierają przede wszystkim ludzie bardzo młodzi – dowodzą badania socjologiczne, zgodne tu w stu procentach z moimi własnymi obserwacjami. A przecież to właśnie młodzi najdłużej będą musieli żyć w opresyjnym, niedemokratycznym i wrogim wobec jakiejkolwiek inności państwie, które wyżej wyliczeni im szykują – w czym entuzjazm owej młodzieży walnie pomaga. I proszę nie chrzanić, że PiS państwa opresyjnego budować nie chce: atak na Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy obnażył intencje partii Kaczyńskiego w sposób ostateczny. Ktoś, kto nie zamierza włamać się do mieszkania, nie wyważa zamka w jego drzwiach.

PiS, Kukiza i Korwina wspierają ludzie określający się (z pewnością szczerze) jako patrioci. A przecież integracja europejska (której PiS, o reszcie wymienionych już nie wspominając, bruździ jak tylko może) to gwarancja bezpieczeństwa Polski, zabezpieczenie naszego kraju przed rosyjską ekspansją, a także jedyna siła dusząca niemiecki nacjonalizm – co powinno być jasne jak 2+2=4.

PiS, Kukiza i Korwina wspierają (często w sposób niesmacznie ostentacyjny) liczni duchowni oraz ogromna liczba świeckich katolików. A przecież doświadczenia hiszpańskie, włoskie czy irlandzkie dobitnie pokazują, że sojusz Kościoła z prawicowymi populistami przeciwko wolnościom obywatelskim to najkrótsza droga do dechrystianizacji społeczeństwa.

PiS, Kukiza i Korwina wspiera – o zgrozo! – nawet pewien znany mi anarchista. A przecież elementarna logika wskazuje, że władza szanująca przynajmniej wolność słowa i sumienia powinna być dlań złem bez porównania mniejszym, niż słabo przypudrowany pozorem demokracji zamordyzm.

Autodestrukcja. Masochizm. Pęd do katastrofy. Zanik instynktu samozachowawczego. Skąd ja, u licha, znam tę atmosferę?!…

Olśniło mnie! Już wiem.

„W tejże chwili jacyś konni ukazali się na prochorowskim brzegu. (…)

Zagłoba spojrzał i zimny pot oblał go od stóp do głowy: poznał kozaków Bohunowych. (…) przykrył oczy ręką, niby to jako człek źle widzący wpatrywać się musiał czas jakiś, wreszcie począł krzyczeć, jakby go kto ze skóry obdzierał:

— Ditki! to Kozacy Wiśniowieckiego! O, dla Boga i Świętej-Przeczystej! prędzej do brzegu! Już my tamtych, co zostali, odżałujemy, a porąbać prom, bo inaczej pohybel nam wszystkim!

Zrobił się krzyk, wśród którego nie było słychać nawoływań od strony Prochorówki. W tej chwili prom zgrzytnął o żwir brzegowy. Chłopi poczęli wyskakiwać, ale jedni nie zdążyli jeszcze wysiąść, gdy drudzy rwali już burty promu, bili siekierami w dno. Deski i oderwane szczapy poczęły latać w powietrzu. Niszczono nieszczęsny statek z wściekłością, rwano na sztuki i kawałki, przestrach zaś dodawał siły burzącym.

A przez ten czas pan Zagłoba krzyczał:

— Rąb, tłucz, rwij, pal!… ratuj się! Jarema idzie! Jarema idzie!

Tak krzycząc, wycelował swoje zdrowe oko na Helenę i począł nim mrugać znacząco.”

(H. Sienkiewicz, Ogniem i Mieczem, Warszawa 1964, t. 1, s. 306-307)

Roman Czubiński