38. Kofta – Dzisiaj

2010/10/24

Ponad skup, zbyt, nieświeży nabiał,
Ponad galówek reżyserią
– czas porozmawiać.
Serio.

Czy zawsze musi nas jednoczyć
Ból wieki, głód, strach,
W stężałe oczy tłumu – piach,
Orzeł i reszka
Do opchnięcia
Przez byle kogo, byle komu?
Czy potrafimy
Zamieszkać we własnym domu?

Potoczny, teraźniejszy czas
Bez heroicznych wykładni
Właściwie nie dotyczy nas,
Bośmy odświętni – albo żadni.
Bardzo boleśnie nas uwiera
Głupie pytanie:
Co jest teraz?
Co znaczy dzisiaj?
Jaki puls
Wypełnia naszych dni aortę?
Idziemy
Chybotliwym mostem
Między legendą a komfortem.

Dzisiaj, to nie jest zawsze w przededniu
Dzisiaj, to przez nas sadzone drzewa,
Dzisiaj, to ciężar harówy powszedniej,
Ale – trzeba.

Bo jesteśmy dorośli,
Historii każdy liznął.
Do ciebie mówię, pętaku,
Co chcesz mnie uczyć patriotyzmu
Jak musztry w poprawczaku.

Ponad skup, zbyt, tak samo smutno
Jest coś, co każe wstać i iść…
Jeśli ma być piękniejsze jutro,
Musi być lepsze
Dziś.


Łódź, 19 X 2010 r.

2010/10/19

Proszę o chwilę uwagi. Chciałbym popełnić przestępstwo. I to ciężkie – karane nie niżej, niż ośmioma latami pozbawienia wolności. Uwaga, zaczynam.

  • Anna Fotyga była beznadziejnym ministrem spraw zagranicznych.
  • Błędem było wybudowanie przystanku Włoszczowa-Północ.
  • Cieszę się, że PiS przegrywa kolejne wybory.
  • Dobrze, że Antoni Macierewicz został odsunięty od psucia wywiadu wojskowego.
  • Ewidentnie nie powinno się przyjmować PiSowskiego pakietu antykryzysowego.
  • Fatalna ustawa o becikowym przyczyniła się do wzrostu patologii.
  • Gustuję w przemówieniach raczej prof. Bartoszewskiego, niż posła Mularczyka.
  • H… no, dosyć tych zbrodniczych czynów. Mógłbym tak dociągnąć aż do Z, ale jeszcze dożywocie by mi wlepili…
  • Bo teraz – panie Kaczyński, panie Waszczykowski, panie Zaremba i panie Ziemkiewicz – czekam, aż zostanę aresztowany i doprowadzony przed oblicze sądu. Za podżeganie do morderstwa. Bo do tego – w świetle waszych dzisiejszych wypowiedzi – sprowadza się to, co w punktach powyżej napisałem…

    Sprawiedliwość nie będzie oczywiście wymierzona, dopóki marionetkowy zbrodniczy nibypolski pseudorząd z ruskiego nadania nie zostanie zastąpiony przez Jedynie Słuszny Gabinet Prawych Polaków. Niezależnie od sposobu, w jaki miałoby to nastąpić, trochę czasu mi zostało. Wykorzystam go na skierowanie do was – wyliczeni wyżej panowie – apelu, byście przestali słowem, czynem i gestami podżegać do gwałtu. Na rozumie.

    Sądząc po niektórych waszych zwolennikach, skuteczność tego podżegania jest nad podziw duża.

    Roman Czubiński


    Profesor

    2010/10/17

    Dzisiejszą notkę poświęcam prof. Władysławowi Bartoszewskiemu. Zainspirowały mnie do tego dwie w różnej formie przyswojone publiczne wypowiedzi.

    Zacznijmy od pierwszej z nich. Przeglądałem kiedyś bloga jednego z „prawdziwych Polaków” (co ja zrobię, że lubię się czasem poobracać w szemranym towarzystwie…). Właściciel uznał za stosowne przytoczyć „niewygodne” (jak sądził) pytania, zadane prof. Bartoszewskiemu przez prof. Jerzego Roberta Nowaka. Na to pewien komentator (może też profesor, nie wiem) postanowił posprawdzać wszystko w źródłach i przy okazji zadać kilka pytań prof. Nowakowi. W wyniku całej operacji jeden z tej trójki okazał się być wstrętnym małym kłamczuszkiem. Który? O tym dowiecie się tutaj.

    Teraz – druga. Równo rok i dzień temu moja Uczelnia nadała dwa doktoraty honoris causa. Odtworzone na telebimie przemówienie pierwszej z uczczonych postaci – Lady Margaret Thatcher – nie wzbudziło u słuchaczy, w tym u piszącego te słowa, większych emocji. Za to prof. Bartoszewski…

    Szesnasty października ubiegłego roku ogłoszono u nas dniem rektorskim. Choćby jednak tak się nie stało – nie wahałbym się urwać z zajęć, by móc wysłuchać tego wystąpienia. Niemal dziewięćdziesięcioletni starszy pan mówił w taki sposób, że kilkusetosobowe audytorium – złożone w dużej części z moich rówieśników – zamieniło się w samą skupioną uwagę. A temat do lekkich nie należał, Profesor wziął bowiem na warsztat rozważania o przyzwoitości w polityce. Bon moty mówcy – poświęcone chociażby takim, co to skreślają go co jakiś czas z listy swoich znajomych – wywoływały salwy śmiechu. Kilka razy jego wypowiedź przerwały oklaski.

    Dzięki dostępnemu w Sieci tekstowi przemowy prof. Bartoszewskiego mogę dziś podzielić się z Wami kilkoma jej fragmentami. Możecie uznać wyrażone poniżej myśli za utopijne rojenia, możecie zarzucić ich Autorowi zdziecinnienie lub nawet – jak niedawno pani Schweinbach (to nie literówka, to lekka przeróbka w kierunku nazwiska znaczącego) – zły charakter. Co z nimi zrobicie, to Wasza sprawa. Ale znać je warto…

    „Blaise de Montluc – marszałek Francji i jeden z przywódców Konfederacji Tuluskiej – powołany do wyniszczenia protestantów w epoce dręczących Europę wojen religijnych w połowie XVI wieku, napisał we wspomnieniach o swych krwawych praktykach: „Mniemam, że gdyby Bóg nie natchnął mnie do tego, bym kazał wieszać tych wszystkich, którzy wpadną w me ręce, cały kraj byłby zgubiony”. Czy nie mamy w Polsce ludzi, którzy żyją ciągle etosem tego XVI-wiecznego marszałka? (śmiech publiczności – RC)

    Współczesny polityk nie może udawać, że te słowa i idąca za nimi praktyka odnoszą się tylko i jedynie do odległej przeszłości, bo choć termin „wroga śmiertelnego” został w zasadzie usunięty z oficjalnego słownika politycznego, to przecież śmiertelna wrogość raz po raz daje o sobie znać w krwawych konfliktach dzisiejszego świata. Okazuje się zatem, że od przeszłości nie ma ucieczki, nie ma bowiem ucieczki od pytań o kondycję osoby ludzkiej w świecie ludzkiej praktyki. Trafnie ujął to Leszek Kołakowski, pisząc w „Kulturze i fetyszach”, że nie ma tak głębokiej studni, by człowiek w nią spoglądający nie dostrzegł swojego odbicia.”

    ***

    „(…) projekt polityczny jest głęboko zakorzeniony w takim rozumieniu wartości, w którym nie musi definiować się i usprawiedliwiać przez przywoływanie wizerunku Wroga. Nie jest to zresztą bynajmniej rozumienie w historii politycznej wyjątkowe. Wsłuchajcie się Państwo uważnie we fragment tekstu Unii Horodelskiej z 1413 roku – cytuję:

    „Wiadomo wszystkim, że nie dostąpi łaski zbawienia, kto nie będzie wspierany tajemnicą miłości, która nie działa opacznie, która promienieje własną dobrocią, zwaśnionych godzi, pokłóconych łączy, uśmierza gniewy, daje wszystkim pokarm pokoju. Przez nią prawa się tworzą, królestwa rządzą, miasta porządkują i stan rzeczypospolitej do najlepszego końca dochodzi. Ona się we wszystkich cnotach wybornie mieści, a kto nią pogardzi, ten wszystko traci.” XV wiek, a jakie mądre! (śmiech publiczności)

    Ten styl, który Państwu zacytowałem, jest przejrzysty i prosty, choć od jego napisania minęło niemal 600 lat, a przedstawiony w niej porządek, czerpiąc ze słownika teologii, wyraża wart uwzględnienia do dziś zarys projektu politycznego, w którym powszechna odpowiedzialność obywateli służy najlepszemu stanowi państwa. Gniew, kłótnia i wojna są zaprzeczeniem istoty obywatelstwa: wiodą Rzeczpospolitą ku zgubie, każdego zaś – ku utracie wszystkiego, co mu drogie.”

    ***

    „Mówiąc o wartościach we współczesnej polityce, nie zapominajmy również, że naród budują nie tylko elity. Zwracam uwagę, że w systemie demokratycznym różnica między rządzonymi a rządzącymi (…) jest płynna. Zapytałbym więc raczej: jak zagwarantować, aby wśród polityków nie znajdowały się osoby, które z szeroko rozumianą przyzwoitością mają – kolokwialnie mówiąc – na bakier?

    Najlepszym tego gwarantem jest własne zaangażowanie, chociażby przez możliwie największy udział w wyborach i oddanie głosu na osoby kompetentne. Demokracja opiera się na wierze w człowieka jako istotę racjonalną, moralną i duchową. Ten sposób pojmowania demokracji zachęca do oczekiwania od polityka działającego w systemie demokratycznym takich moralnych przedmiotów, jak: odwaga cywilna, dyscyplina wewnętrzna, tolerancja, uczciwość, odpowiedzialność za słowo, wrażliwość na cudze interesy, umiejętność współdziałania. Jeżeli dzisiaj wielu polityków – różnej zresztą orientacji – daleka jest od tego ideału, nie oznacza to, że system demokratyczny, w którym opinia publiczna odgrywa niebagatelną rolę, nie wymusi na politykach wykazywania się tymi przymiotami.”

    I jeszcze jeden cytat z prof. Bartoszewskiego – chyba najlepiej znany, ale wciąż wart propagowania:

    Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.

    Dziękuję, Panie Profesorze. I proszę o więcej!

    Roman Czubiński


    37. Waligórski – Konstrukcja

    2010/10/10

    Nasz gotyk jest nieczysty, nasz renesans – skażony,
    Różni obcy najeźdźcy gwałcili nasze żony,
    Cudzych kultur i wpływów wszędzie widzi się dotyk:
    Renesans – bizantyński, a krzyżacki jest gotyk.

    Nasz jadłospis jest dziwny, szwedzko-czesko-madziarski,
    Temperament angielsko-izraelsko-tatarski,
    Nasz klimat jest mieszany, syberyjsko-kongijski,
    Duma – starohiszpańska, a sentyment – rosyjski.

    Flamandzkie falsyfikaty sprzedaje nasza Desa…
    Nasz gotyk jest nieczysty, skażony nasz renesans.

    Jagiełło był Litwinem, Chopin był pół-Polakiem,
    Książę Pepi był Włochem, Czechem i Austriakiem.
    Nasze polskie nazwiska także nie trącą sztampą:
    Tuwim, Longchamps, Bierdiajew, Lem i Scipio del Campo…

    Pokalanie poczęci, krzyżowani od wieków
    – tureccyśmy są święci i udawacze Greków.
    Raz nam plagi egipskie, a raz sumy bajońskie,
    Jeździmy na Targi Lipskie, lubimy filmy japońskie,

    Nasz uśmiech jest promienny, nasz handel jest fatalny,
    Nasz renesans – odmienny, gotyk – oryginalny.
    Seryjnie nieprostolinijni, aluzyjnie niewinni,
    Przez wszystkie analogie całkiem od innych inni,

    Nie tacy i nie jacy, lecz właśnie jacy tacy,
    Bądź co bądź i gdzie niebądź, co niebądź – Polacy!
    Kędy sesje, procesje, stocznie i niewypały,
    Renesans najśliczniejszy i gotyk wspaniały.


    Bariera językowa

    2010/10/03

    Lata 50. XX wieku, radziecki statek wpływa do chińskiego portu. Marynarz krzyczy do robotnika na nabrzeżu:
    – Nu, Kitajec, dierżi kanat! (No, Chińczyku, trzymaj linę!)
    – … (Chińczyk pokazuje, że nie rozumie)
    – Parlez-vous français?
    – …
    – Sprachen Sie Deutsch?
    – …
    – Do you speak English?
    – Yes, yes!
    – Nu, tak dierżi kanat!

    ***

    Wydaje mi się, że znalazłem klucz do wyjaśnienia ciągłych awantur na linii PiS – reszta Polski. Wywodzona przez niektórych od Carla Schmitta filozofia polityczna partii Jarosława Kaczyńskiego, brak konstruktywnego programu, osobowość lidera – wszystko to przyczyny ważne, lecz drugorzędne. Problemem numer jeden jest… bariera językowa. Zupełnie jak w przytoczonym przed chwilą dowcipie.

    Mowa, jaką posługują się politycy PiS i ich wyborcy, na pozór bardzo przypomina polszczyznę. Analizując ich wypowiedzi, szybko odkryjemy jednak jej zasadniczą odmienność od tego języka, i to nie tylko w odmianie literackiej. To samo słowo w ustach, powiedzmy, Jacka Kurskiego ma zupełnie inne znaczenie, niż gdyby użył go zwykły Jan Kowalski. Trudno, by w tej sytuacji nie nawarstwiały się nieporozumienia.

    Nie wiem, jak Waszym zdaniem, ale według mnie rzeczone awantury nie mogą trwać wiecznie. A cóż jest koniecznym warunkiem ich zakończenia, jeśli nie to, by każda ze stron konfliktu rozumiała, co mówi druga? Pilną potrzebą jest więc opracowanie Słownika Rozmówek PiSowsko-polskich. Aby przetrzeć ścieżki dla potencjalnych autorów takiej pozycji, kilka haseł postanowiłem – bazując na doniesieniach medialnych i własnym doświadczeniu – opracować sam.

    PiSczyzna:
    Mam nadzieję, że 21 czerwca obudzę się w wolnej Polsce.

        Polszczyzna:

     

        Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński wygra wybory.

    Nieporozumienie.
    Jarosław Kaczyński przegrał wybory.

    Rząd jest zbrodniczy.
    Rząd podnosi podatki.

    Jesteś hipokrytą.
    Krytykujesz PiS.

    A Twoi idole są gorsi.
    Nie wiem, co odpowiedzieć.

    Odnowa moralna.
    Koalicja z LPR i Samoobroną.

    Obrona Krzyża.
    Okupowanie cudzego gruntu w celu wymuszenia budowy pomnika.

    Ruscy zabili Prezydenta.
    Nie lubię Rosjan.

    Druga zdrada jałtańska.
    Obama nie przyleciał na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego.

    Polskie koleje dobrze prosperują.
    Nie mam zielonego pojęcia o polskich kolejach, ale rząd twierdzi, że prosperują źle.

    Lewica jest antychrześcijańska.
    Lewica nie chce finansowania katolickiej katechezy z podatków protestantów, muzułmanów i ateistów.

    Niesłychanie wściekły atak.
    Jak śmiecie kwestionować moją nieomylność?!

    W Słowniku owym należałoby uwzględnić też takie obecne w mowie PiSowskiej fenomeny, jak mnogość synonimów (identyczny postępek określa się zupełnie inaczej w zależności od tego, czy popełnili go PiSowcy, czy ktoś spoza ich grona) oraz ogromne bogactwo nowatorskich frazeologizmów.

    Zrozumienie faktu PiSowskiej odmienności językowej powinno stać się przełomem na drodze do narodowego pojednania. Warto może pomyśleć o rozciągnięciu na użytkowników PiSczyzny niektórych przywilejów przysługujących mniejszościom narodowym? Osobne arkusze maturalne to chyba przesada, ale czy nie należałoby pozwolić im startować w wyborach do parlamentu na warunkach takich, jak Mniejszości Niemieckiej? O ileż łatwiej będzie im wtedy wprowadzać do Sejmu reprezentację. Najlepiej równie liczną.

    Roman Czubiński