Palikot, postulaty, populizm

2010/11/05

Zajmując się tzw. „gorącymi tematami”, media przyczyniają się do ujawnienia w swoich odbiorcach wielkich i nieznanych wcześniej pokładów fachowej wiedzy. Gdyby nie kariera Roberta Kubicy, pewnie nigdy nie dowiedziałbym się, że w Polsce żyje aż tylu znawców Formuły 1. Po katastrofie smoleńskiej nagle wszyscy okazali się światowej klasy specjalistami od wypadków lotniczych. Ostatnio obrodziło osobami mającymi w małym palcu wiedzę na temat in vitro

Mnie z kolei rozpiera od jakiegoś czasu (tak czuję) rosnąca wiedza politologiczna. A wrodzona skromność każe uznać, że Czytelnicy niczego dziś nie pragną tak mocno, jak natychmiastowego przeczytania na „Róbmy Swoje” notki poświęconej tematowi: Ja a Palikot.

Zacznę od tego, co mi się w działaniach posła z Biłgoraja podoba. Niewątpliwym plusem jest już samo wprowadzenie (nomen omen) ruchu w zatęchłym systemie dwuipółpartyjnym. Nowoczesna, „sieciowa” struktura Ruchu Poparcia Palikota może zapowiadać koniec ery hierarchicznych kolosów w rodzaju PO, PiS czy SLD. Tym bardziej, że nowe ugrupowanie wypełnia niszę, tworzoną przez zwolenników liberalizmu obyczajowego, niekoniecznie przekonanych o słuszności lewicowego podejścia do gospodarki (na czymkolwiek miałoby ono dziś polegać). Sam do nich nie należę, ale cieszy fakt, że ubędzie osób mogących z czystym sumieniem powiedzieć – „nie mam na kogo głosować”.

W zalążku programu Ruchu wyartykułowano wiele rzeczywistych problemów. Należą do nich: dyskusyjna nie tylko w aspekcie finansowym obecność katechezy w szkołach (postulat 1), brak porządnej edukacji seksualnej dla nastolatków (4), kwestia finansów Kościoła (5), przejrzystości administracji (8), legalizacja związków partnerskich (9). Proponowane sposoby ich rozwiązania budzą niekiedy wątpliwości – o czym niżej. Ale znów: dobrze, że pojawiła się siła polityczna zdolna, by skutecznie zwracać na nie uwagę.

Dobrym pomysłem (13) jest zniesienie Senatu i ograniczenie liczby posłów. Co prawda, zapowiadały już ten krok SLD i PO – ze skutkiem wiadomym, tj. żadnym. Darmowy Internet (14) – piękna idea, podobnie jak (15) zwiększenie finansowania kultury. Warto przy tym pamiętać, że ta ostatnia to nie tylko Teatr Wielki i Zachęta, ale także mocno w ostatnich 20 latach przetrzebione gminne biblioteki czy kina.

Sympatię wreszcie – już nie do Ruchu, lecz do Palikota jako osoby – budzi jego deklaracja zrzeczenia się mandatu poselskiego wraz z opuszczeniem PO. Jeśli się nie mylę, jest to pierwszy w dziejach III RP przypadek tak uczciwego traktowania wyborców oraz (byłych już prawie) partyjnych kolegów.

Tyle pochwał. Teraz nastąpi Niesłychanie Wściekły Atak.

Powody moich obiekcji wobec RPP można podzielić na dwie grupy. Pierwszą z nich tworzy to, czego w programie Ruchu… nie ma. Na temat sfer najważniejszych dla przyszłości Polski – edukacji wraz z nauką, ochrony zdrowia oraz gospodarki – program milczy jak grób. Sytuację pogarsza jeszcze – wychwycona przez komentatorów Studia Opinii – wpadka Palikota, któremu na kongresie założycielskim pomylił się budżet z produktem krajowym brutto.

Przyczyny z drugiej grupy można określić zbiorczym terminem: populizm. Znamiona demagogii wyczerpują postulaty:

  • (2) darmowej antykoncepcji (za czyje pieniądze?),
  • (7) zwalniania co 2 lata najsłabszych urzędników (kto i na jakiej podstawie określi, których?),
  • (13) całkowitego zniesienia immunitetu poselskiego (w końcu będzie można unieruchomić Sejm, sporządzając 460 donosów),
  • (11) rotacji posłów co 2 kadencje (czyżby założyciele Ruchu nie ufali w trafne decyzje wyborców w proponowanych okręgach jednomandatowych?),
  • szczególnie zaś populistyczny w treści i prostacki w formie antyklerykalizm.
    Wypowiedzi o „wypasionych brzuchach biskupów”, o rzekomo „okupowanym” przez Kościół polskim państwie walczą o lepsze z twierdzeniem, jakoby obecna ustawa aborcyjna oznaczała „ograniczenie kobiety do funkcji rodzenia dzieci” (2). Wszystkie razem wywołują u ludzi trzeźwo myślących uczucie groteski (a co najmniej – niesmaku) i z pewnością nie pomogą w egzekwowaniu świeckiego charakteru państwa.

    Ale jak trzeba wytrzeć sobie gębę Najwyższym Autorytetem – Palikotowi w to graj: „(…) Politycy, nie lękajcie się! Podnieście głowy i z odwagą zagłosujcie za szczęściem! To będzie dobry uczynek! Ci co w Boga wierzą, pójdą za to do nieba!” – czytamy w apelu skierowanym do posłów w sprawie głosowania nad uregulowaniem in vitro.

  • By zakończyć krytyczne uwagi: chyba jednak (8) nie wszystkie dokumenty urzędowe można i należy upubliczniać w Sieci. Nie jest też dla mnie jasne, czym postulowany (9) heteroseksualny związek partnerski ma się różnić od zwykłego małżeństwa cywilnego.

    W sumie – raczej „nie poprem” (jak ująłby to mój imiennik od amnestii maturalnej, szczęśliwie już zapomniany). Choć z drugiej strony – pamiętam, że warunkowego nawet wspierania PO też jeszcze rok temu poważnie nie rozważałem…

    Tak sobie, nawiasem mówiąc, myślę: po śmierci Jana Pawła II polityk liczący na zdobycie poparcia hasłami antykościelnymi musiałby być niespełna rozumu. Skąd przez pięć lat tak wyczuwalna zmiana nastrojów? Drodzy „obrońcy krzyża” z Krakowskiego Przedmieścia, drodzy żerujący na Papieżu Polaku prawicowi politycy – jak się wam podobają pierwsze owoce waszego zachowania?

    Napisałem kiedyś, że pewien (znaczny) odsetek elektoratu wybrałby do Sejmu nawet krowę, gdyby tylko przyczepić jej pod ogonem tabliczkę z napisem „Nienawidzę Ruskich”. Przeraża mnie myśl, że pewnego dnia „wyznanie” gwarantujące elekcję może brzmieć: „Nienawidzę Kościoła”. Zwłaszcza, że oba idiotyzmy wcale się nawzajem nie wykluczają.

    Roman Czubiński