Co to znaczy…

Co to właściwie znaczy: być patriotą?
Jakie poglądy, zachowania lub niezależne od woli cechy osobnicze uprawniają do określania się tym mianem?
Czy to, co było wyznacznikiem patriotyzmu sto i więcej lat temu, jest nim nadal?
A może prawdziwych patriotów w ogóle już dziś nie ma?

Niektórzy opierają swój patriotyzm na negacji. Kto kocha swój kraj – wywodzą – musi nienawidzić krajów sąsiednich i ich obywateli. Niemców – za Westerplatte, Rosjan – za Katyń, Ukraińców – za Wołyń… i tak dalej, i tak dalej. Ale z jakiej racji – jeśli nawet przodkowie Helmuta, Wani, Tarasa i moi byli śmiertelnymi wrogami – Helmut, Wania, Taras i ja mamy wciąż być nimi dzisiaj? Znać i szanować własną przeszłość to coś zupełnie innego, niż być jej niewolnikiem. Przysparzanie krajowi realnych korzyści wymaga działań skierowanych w przyszłość, a do nich spóźnieni o cztery stulecia pod Kłuszyn słabo się nadają.

Inni nieco to rozwiązanie modyfikują. Według nich nie chodzi o nienawiść do innych narodów, lecz o radykalne odrzucenie określonej ideologii i systemu społeczno-gospodarczego. I wszystkiego, co budzi choćby lekkie z nim skojarzenia. Precz z Komuną Paryską, Czerwonymi Gitarami i Polskim Związkiem Piłki Ręcznej! – tak mniej więcej powinno brzmieć, ich zdaniem, credo prawdziwego patrioty. (No i z Kościuszką, który wszak skompromitował się jako patron komunistycznej armii). Ale dzisiejszą wiedzę na temat wad owego systemu można wykorzystać na dwa sposoby. Mądrze – wspierając rozwój gospodarki rynkowej i społeczeństwa obywatelskiego – lub głupio, burząc Pałac Kultury i wręczając wilcze bilety za służbę w Ludowym Wojsku Polskim.

Jeszcze inna grupa osób pojmuje patriotyzm inaczej. Na pozór nawet szerzej, bo geopolitycznie. W ich optyce to, kto bardziej kocha Ojczyznę, można ustalić na podstawie specjalnego formularza. Po sprawdzeniu wpisanych w rubryczki odpowiedzi wiadomo od razu, czy ankietowany zasługuje na miano patrioty. Klucz odpowiedzi wygląda mniej więcej tak: „Tarcza antyrakietowa – TAK, gazociąg północny – NIE, traktat lizboński – TAK, ale bez praw dla gejów„. Ale czy na pewno miłość do ojczyzny każe myśleć „pod sznurek”? Czy jeśli był patriotą marszałek Piłsudski, który w latach 1914-1916 walczył o niepodległość u boku Austro-Węgier i Niemiec, to nie był nim generał Dowbor-Muśnicki, który trzymał się wówczas Rosji sprzymierzonej z Ententą? Tak podczas I wojny światowej, jak wcześniej oraz później do tego samego celu – dobra Polski – można było iść różnymi drogami.

A może patriotyzm to coś zupełnie innego, niż to, o czym dotąd napisano? Może wiąże się on nierozerwalnie – na przykład – z religią? Są i tacy, którzy twierdzą, że bez przynależności do największego spośród działających w Polsce Kościołów nie może być mowy nie tylko o patriotyzmie, ale o polskości w ogóle. (A ostatnio i sama przynależność nie wystarczy, taki bowiem katolik, który mało entuzjastycznie wyraża się o hecy na Krakowskim Przedmieściu, jest niechybnie masonem, ubekiem i – co najgorsze – liberałem.) Ale nie życzę im, żeby mieli rację, bo Polska – którą tak podobno miłują – wiele by w takim wypadku straciła. Z listy Polaków należałoby bowiem skreślić postaci takie, jak: Mikołaj Rej (kalwinista), Stanisław Lubieniecki (arianin), Szymon Aszkenazy (starozakonny), gen. Józef Bem (przeszedł na islam), Stanisław Lem (ateista) czy wspomniany już marszałek Józef Piłsudski (w momencie zakładania Legionów – luteranin).

Myślę tak i myślę, aż od tego mi się we łbie robi próżnia (Młynarski). I wychodzi mi… oj, aż to głupio pisać po wszystkich wzniosłych słowach z poprzednich akapitów. Mianowicie, że:

Polski patriota powinien posługiwać się poprawną polszczyzną mówioną i pisaną. Sumiennie uczyć się i/lub pracować. Uczciwie płacić podatki i kupować legalną muzykę oraz oprogramowanie. Dbać o czystość wokół siebie i kasować bilety w tramwaju. Interesować się sprawami kraju i mądrze głosować w wyborach. Gdy jest za granicą – zachowywać się przyzwoicie, świadom, że swoim zachowaniem kształtuje reputację Polaków w oczach cudzoziemców. Słowem – raczej myć szyby we własnym domu, niż wybijać je sąsiadom.

Sformułowany powyżej program nie wszystkim się pewnie spodoba. Wyliczone w nim zachowania nie przychodzą łatwo, są zapewne w wielu środowiskach niepopularne, a bez wątpienia – niezbyt widowiskowe. Są jednak możliwe do wykonania. No i chyba wiele więcej dla Polski zrobić dziś nie możemy. Przynajmniej dopóki nie wybuchnie nowa wojna. A podjudzanie, by wybuchła, z patriotyzmem niewiele ma wspólnego. Za to bardzo dużo z innym pojęciem, którego nazwa też na „-iotyzm” się kończy.

Roman Czubiński

2 Responses to Co to znaczy…

  1. chesheir cat pisze:

    Nie wiem czy znasz http://www.korespondent.pl/index.php?x=artykul_r1&id=8501. Obóz nie Twój, ale wydźwięk bardzo podobny. Cieszę się, że coraz więcej (młodych) ludzi ma odwagę otwarcie wypiąć się na skrajne ideologie dzielące wszystko na czarne lub białe.

    • W tekście ML razi mnie utożsamianie patriotyzmu z prymitywnym i agresywnym światopoglądem prawicowych manifestantów. Flagi Polski (ani jakiegokolwiek innego państwa!) też bym „kawałkiem pomalowanej szmaty” nigdy nie nazwał. Ale poza tym autor ma sporo racji.

Dodaj odpowiedź do Roman Czubiński Anuluj pisanie odpowiedzi